„Historia pszczół” czyli magia słowa i treści
Tematem lutowego spotkania DKK było tajemnicze życie pszczół, które od zawsze fascynowało człowieka. A stało sie to za przyczyną powieści Maji Lunde „Historia pszczół”. Pszczoły liczą sobie ponad 100 milionów lat, ale dopiero niedawno stały się ważnym dla ludzi ogniwem gospodarczym. Teraz znalazły się na skraju wyginięcia. Pszczoły – podobnie jak inne organizmy żywe – nie mają łatwego życia. Stale narażone są na działanie stresów środowiskowych oraz ataki chorobotwórczych drobnoustrojów. W czasie spotkania wymieniliśmy wiele ciekawych informacji na temat ich zwyczajów i znaczenia w przyrodzie. Powieść Lunde to jednak dużo więcej niż opis życia pszczół. To inspirujące studium prawd uniwersalnych. Znakomicie recenzuje ją adrturz:
„Lunde podzieliła powieść na trzy odrębne czasoprzestrzenie, opowiadając nie tylko o losach poszczególnych bohaterów i nakreślając małą obyczajowość danych lokacji, ale także wplatając do fabuły pewne łączniki, spoiwa, które mimo tego, że dzielą różne aspekty, sprawiają, iż trzy historie tworzą spójną całość z jednym przesłaniem. Jednym z takich spoiw są tytułowe pszczoły – stanowiące zarazem wieloznaczeniową alegorię, jak i odgrywające kluczową rolę w problematyce utworu. Lunde podjęła się dość trudnego zadania – w tle wydarzeń subtelnie poruszyła kwestię związaną z wymieraniem pszczół i obawami względem braku owych pożytecznych owadów. Niewątpliwie kolejnym istotnym komponentem powieści są relacje rodzinne, obrazujące uniwersalne problemy na osi rodzice-dzieci, zmienne w formie, acz w istocie swej niezmienne.
Lunde skupia się także na rzeczach trywialnych, powszednich, co wcale nie oznacza, że traktuje je w sposób sztampowy, przyziemny – pisarka nadaje im pewnych barw i sprawia, że nabierają większego znaczenia. W wielu względach jest to powieść filozoficzna a sentymentalna, dlatego nikogo sięgającego po nią nie powinno zdziwić, że brak tu spektakularnych scen i dynamicznej akcji –opowieść snuje się sielsko jak wiejska rzeka. W przypadku tej powieści sprawdza się to znakomicie i pozwala czytelnikowi zgłębić tajniki przedstawianych historii. „Historia pszczół” nie należy do książek, w których pierwsze skrzypce przypadają bohaterom, co nie oznacza wcale, że Maja Lunde nie przywiązuje do nich odpowiedniej uwagi. Portret psychologiczny trzech protagonistów, będących jednocześnie narratorami pierwszoosobowymi, został zarysowany bardzo dobrze, zaś dzięki obranym rodzajom prezentacji wydarzeń czytelnik integruje się z postaciami i w pełni ich rozumie. Bijące odeń troska, obawy, zapał czy głęboka chęć zmiany na lepsze są wielokrotnie podkreślane, co mocno oddziałuje na odbiorcę, przez co powieść wymaga – w melioratywnym sensie – od interpretatora dużego wkładu emocjonalnego. Sylwetki z drugiego planu natomiast często stanowią dla protagonistów pewien dyskurs ideologiczno-światopoglądowy, co owocuje wystawieniem przed czytelnikiem obiektywnego rysu podejść do danego zagadnienia, problemu. Mniejszą rolę odgrywa tu socjologia, lecz i ta nie została potraktowana po macoszemu. W wątku przyszłości, na arenie światowej Chiny są w wielu aspektach gloryfikowane, szczególnie przez to, że jako jedyne poradziły sobie z globalnym kłopotem z produkcją żywności wymagającej zapylenia. I mimo że z pryzmatu innych państw Państwo Środka wydaje się ówcześnie mocarstwem ekonomicznym, to wewnętrznie nie jest już tak kolorowo, ludzie dzielą się na swego rodzaju kasty, uprawy wymagają ogromnego wkładu pracy, a wielu walczy o lepszą przyszłość. W powieści obie składowe są odpowiednio wyważone i chociaż częściej akcentowana jest psychologia, to czytelnik dostaje pełny obraz świata przedstawionego. Maja Lunde swój debiut dla dorosłych – „Historię pszczół” napisała pięknym językiem, jasnym dla każdego, mimo że stara się odpowiednio do przedstawianej czasoprzestrzeni go stylizować, co niewątpliwie dodaje powieści dodatkowego uroku. Książkę czyta się – wbrew tempu i rodzaju akcji – bardzo szybko, wprawdzie większość tekstu ma raczej charakter introspekcyjno-opisowy, dialogi pojawiają się od czasu do czasu – ich rzadkie występowanie rekompensuje za to plastyczny wyraz oraz fakt, że wnoszą do świata przedstawionego całkiem dużo. Forma i treść idą w powieści zatem w parze, acz jest to przykład dzieła wieloznaczeniowego, dlatego każdy zapewne będzie rozumiał książkę inaczej”.